Rozpoczniemy cyklem zasad jak przeżyć w Indiach dłużej jak tydzień:
1. Nie mieć żadnych oczekiwań (bo i bez tego jest ogromny szok kulturowy i nie tylko)
2. Trudności przyjmować ze spokojem, a jednocześnie nauczyć się kłócić z ludźmi (jak oni na mnie krzyczą w hindi to ja do nich po Polsku i wszyscy są szczęśliwi)
3. Myć ręce !!!
4. Nie dawać nieznajomym numeru telefonu czy mejla, bo się nie odczepią (szczególnie Muppetom – opis na blogu o Bangladeszu).
(Usłyszałam, ze mam się streszczać i oszczędzać z treścią, więc obiecuję wziąć to pod rozwagę).
A teraz Pierwszy dzień:
Pierwsze wrażenie po przyjeździe: Głośno! Nie da się tego porównać z żadnym miejscem, w jakim byłam. A zaczęło się już na lotnisku, gdzie przywitały mnie tłumy oczekujących (w tym na mnie 1 osoba) i jazgot klaksonów taksówek. Wtedy to pierwszy i ostatni zakryłam uszy dla ochrony – to i tak nic nie da, bo jak się potem okazało miasto za dnia jest jeszcze głośniejsze (jeśli po tym roku nie ogłuchnę to chyba zgłoszę to jako cud).
Pierwsza przejażdżka taksówką: „To może ja jednak wrócę”. Nikt nie wie co to brud przed przyjazdem tutaj. A ja myślałam, że to przesada z tymi opowieściami (jedno z oczekiwań runęło w gruzach). A na kolejnych ulicach, jakie mijamy kolejni bezdomni leżący na i pod swoim dobytkiem czekającym na pobudkę i pójście do „pracy”. Po prostu – Welcome to Bandra. Wg Wikipedii jest to jedna z bardziej ekskluzywnych i z droższych dzielnic – co do drugiego stwierdzenia się w pełni zgodzę. Miejsce pobytu większości gwiazd Bollywoodu. Jednak po pierwszym dniu i przechadzce nie miałam ochoty sprawdzać jak wyglądają te „gorsze” miejsca. Tak naprawdę to nawet nie chciało mi się za bardzo wychodzić z domu. Ale to mija. Do wszystkiego można się przyzwyczaić, tylko trzeba zrobić ten wysiłek i się przemóc. A naprawdę warto, bo gdy porzuci się europejski punkt widzenia na to jak „powinno” wyglądać miasto to można znaleźć to coś unikalnego, jedynego w swoim rodzaju. Więc idziemy do przodu!
PS: Zdjęć nie będzie póki nie kupię kabla do aparatu, bo swojego zapomniałam z domu. Oj taki kijem ze mnie!
Jak się kłócisz z miejscowymi, zwłaszcza po polsku, to podnosisz poziom hałasu ;-)
OdpowiedzUsuńA ręce myc trzeba!
Do przodu!
Pozdro i czekam na zdjęcia :-)